Toni Sala: „Mówiony język kataloński skończy się, zanim skończy się literatura”

Aktor znany z roli krwiożerczego zabójcy, Malicious, prowadzi samochód bez celu, czytając monolog. Zamyślony, rozprasza się i ulega wypadkowi, z którego ratuje go Vadó, gruby i samotny chłopak z Puigcerdà. Tej samej nocy spotyka on Olgę, pielęgniarkę, która również jest gruba i ma obsesję na punkcie macierzyństwa. To oni są trzema głównymi bohaterami powieści „Escenaris” („L'Altra”), którą Toni Sala („Sant Feliu de Guíxols”, 1969) kończy sześcioletnią przerwę w pisaniu.
Kulminacja trylogii niezależnych książek o śmierci.
Oto trzy ujęcia tematu w koncentrycznych kręgach: w „Els nois” (2014) był to wypadek samochodowy z elementem przypadku; w „Persecució” (2019) było to morderstwo, spisek, i tutaj nie potrafię powiedzieć, co to jest, ale to jeszcze bardziej centralny fakt śmierci. Ale w moich książkach niczego nie planuję; dałem się porwać jakiemuś obrazowi, a tutaj miałem bardzo brutalny obraz – kałużę pełną krwi – z którego zmontowałem książkę.
Rozmawia także o teatrze, co prowadzi go do języka i literatury, a także o fatfobii, aktualnym temacie, który dotyka dwie postacie.
Myślę, że w przypadku fatfobii chciałam poruszyć kwestię uczucia wykluczenia i odłączenia od rzeczywistości, tego, jak ono na nas wpływa i jak reagują na to ludzie.
Wielu Katalończyków czuje się zagubionych i wykluczonych po procesie niepodległościowym Katalonii.
To konflikty tożsamości. Kwestia języka jest tu bardzo istotna. Środowisko, z którym zetknąłem się podczas pisania, to postproces , w tym sensie, że coś, co zostało znormalizowane, stało się problemem: teraz tożsamość katalońska jest problemem, podobnie jak język… Zawsze nim była, ale teraz jest jeszcze bardziej.
Utrata języka „Gdyby udało się wyeliminować język kataloński, politycy pozbyliby się problemu”.Ironicznie twierdzi, że język kataloński jest „zatrutym szczurem”, „zgniłym i zdewastowanym”.
To monolog zaprojektowany tak, by wywołać dyskomfort, by to wyrazić. My, pisarze, pracujemy z językiem, najpełniejszym aktem kulturowym, jaki istnieje, a utrata języka jest o wiele gorsza niż utrata całego dzieła Leonarda czy Szekspira. Jeśli tracisz język, tracisz kulturę, a tak naprawdę tracisz wolność. To oczywiste, że język to bałagan; wszystkie statystyki to mówią, a wystarczy uważnie słuchać i zobaczyć, jak ludzie mówią, albo zobaczyć, jak wielkim problemem stał się dla polityków. Zawsze tak było i nie mam wątpliwości, że wszyscy politycy, gdyby mogli wyeliminować język kataloński, zdjęliby sobie z barków pewien problem.
Są tacy, którzy mówią, że są Katalończykami, choć nie znają języka...
Moglibyśmy dyskutować, czy naprawdę są Katalończykami. Język to świadomość, a wyrażamy ją słowami; literatura jest właśnie tym. Ciekawe, że my, Katalończycy, wciąż utrzymujemy pierwszorzędną literaturę, ponieważ jest to nietypowe w języku mniejszości i ma związek z powiązaniem języka z kulturą, a kultury z wolnością. Bardzo łatwo jest zmieniać języki i jeszcze nie zrobiliśmy tego całkowicie, ale politycy całkowicie to zignorowali. Z wielkim rozczarowaniem doświadczyłem upadku edukacji, podobnie jak języka, ponieważ to właśnie przekazujemy swoim dzieciom, a to akt nieodpowiedzialności, infantylizacji i wygody. A my podtrzymujemy język, ponieważ wiemy, że bez niego będziemy mniej sobą. Brzmi to bardzo banalnie, ale posiadanie Marca Ausiàsa, Tirant lo Blanca czy Ramona Llulla to ogromna sprawa. Język mówiony skończy się, zanim skończy się literatura, jak to już stało się z jidysz.
Przeczytaj takżeCzy rozwiązaniem jest więcej literatury?
Oczywiście, więcej literatury oznacza większą świadomość. W edukacji literatura została zepchnięta na dalszy plan, a to przestępstwo; pozbawia ludzi świadomości. Problem pojawia się, gdy zastępujesz literaturę książkami, gdy oszukujesz sam siebie. Czy ważne jest, aby dzieci czytały? Może nie; być może o wiele ważniejsza jest dla nich rozmowa z dorosłym, z nauczycielem, która jest szczegółowa, krytyczna i prowokuje konflikty, niż czytanie byle jakich bzdur. Teraz wycofują klasykę z liceów, a nawet bibliotek, gdzie Szekspir wychodzi jednymi drzwiami, a najnowszy, kiepski prezent, który jest czymkolwiek, wchodzi drugimi. Tak jak w edukacji, gdzie nauczyciele wyszli jednymi drzwiami, a ekrany, maszyny i wszystko inne weszło drugimi. To deliteraturyzuje. To straszne i prowadzi nas do porażki, do Trumpa i wszystkich tych rzeczy, na które tak narzekają, ale przez 20 czy 30 lat wszystko sprzedawali, grabili, ostatecznie po to, by kontrolować ludzi i zapewnić im wygodniejsze życie.

Toni Sala
Llibert TeixidóTwierdzi, że pisanie jest „pijaństwem sumienia”.
Lubię, gdy autorka traci grunt pod nogami; to istne delirium, bo pozwala dotrzeć do miejsc, do których inaczej byśmy nie dotarli. Całą książkę można by interpretować jako kilka monologów tego samego aktora. Bardzo interesuje mnie związek prozy z teatrem. Myślę, że literatura teatralna jest w szczególności jeszcze bardziej literacka niż powieści, opowiadania, a nawet poezja, ponieważ istnieje w niej bardzo wyraźny związek z ciałem i nie ma potrzeby uciekania się do całego tego ekwipunku poszukiwania fabuły.
Aktor jest odbiciem pisarza.
Tak, mógłby być malarzem, pisarzem czy tancerzem; jako artysta, jest kimś, kto ma swój własny świat w głowie przez cały dzień. W rzeczywistości krytyka, którą wygłasza wobec świata teatru, mogłaby dotyczyć świata literackiego... Ale gdybym chciał być precyzyjny, napisałbym esej denuncjacyjny, a to nie jest mój gatunek. Można to odczytać jako refleksję nad postaciami lub bieżącymi wydarzeniami, ale tak naprawdę wszystkie książki są o książkach, są o literaturze, i ta również. Paradoks polega na tym, że kiedy piszesz, musisz dać sobie margines na utratę kontroli, bo jeśli nie, to jesteś maszyną, jesteś sztuczną inteligencją. Dlatego ciało jest tak ważne. Musisz odważyć się wyjść poza fabułę, poza serial Netflixa.
lavanguardia